Jak przekonać humanistów do informatyzacji? Z pomocą przyjść może historia. „Zaledwie dwa dni wystarczyły, aby w 1916 roku brytyjskim bankierom udała się największa spekulacja w historii giełdy. Prawdziwa wiadomość z frontu okazała się warta 5 miliardów dolarów” - tak o potędze informacji i o tym, jak ważne jest właściwe zarządzanie danymi, nie tylko w skali firmy mówi makroekonomista, prof. Witold Orłowski.
WIEDZIEĆ W ODPOWIEDNIM MOMENCIE
Informacją biznesową są wszelkie dane - pochodzące z mediów, baz danych, z wywiadu gospodarczego i badań - które dostarczają wiedzy o firmach, ludziach, sektorach i przedsięwzięciach związanych z działalnością przedsiębiorstw.
Większość takich informacji jest jawna, ale do niektórych trzeba samemu dotrzeć, drogą mniej lub bardziej legalną. „Niezależnie od charakteru informacji, jej pozyskanie zawsze wiąże się z kosztem” – podkreśla Orłowski.
„Ponieważ wartość informacji jest względna, jej koszt powinien być porównywany z kosztem, który ponosimy nie mając do niej dostępu” - dodaje.
Na czym polega owa względność? Orłowski tłumaczy ją przykładem wojennym. „Wartość informacji zależeć może od wielu czynników, na przykład od momentu, w którym ją zdobywamy. Trudno sobie wyobrazić wiadomość cenniejszą, niż ta o planowanym przez wroga ataku. No tak, ale co z tego, że Amerykanie odkodowali informację o zamiarach Japończyków, skoro depesza dotarła do Pearl Harbor dopiero w 3 godziny po nalocie?” – przypomina profesor.
WIEDZIEĆ WCZEŚNIEJ NIŻ INNI
Przykłady informacji niejawnych, zdobywanych w sposób nie do końca uczciwy pokazują, ile może być warta informacja.
Historia dowodzi, że do takich idanych nie tylko trzeba dotrzeć w momencie odpowiednim dla siebie. O ważnych wydarzeniach warto wiedzieć wcześniej niż reszta świata.
„W 1916 roku, w cieśninie Skagerrak, zupełnie przypadkiem rozegrała się największa bitwa morska I wojny światowej, Bitwa Jutlandzka” – opowiada Orłowski.
Profesor tłumaczy, że przewagę nad Niemcami utrzymywano wówczas głównie dzięki blokadzie kraju przez flotę brytyjską. To z jej powodu Niemcy stanęły przed widmem głodu. Brytyjczykom wystarczyło blokowanie wrogowi dostaw surowców, także Niemcy, z uwagi na nierówne szanse, nie planowali konfrontacji zbrojnej. Mimo to zdarzyło się, że dwie floty po prostu „wpadły na siebie” w cieśninie. Z bitwą, która się wówczas rozegrała, wiąże się rzeka krwi i rzeka dolarów.
„Niemcy, którzy odnieśli zaledwie sukces taktyczny, wydali komunikat o zwycięstwie. Brytyjczycy, choć zwyciężyli, podali do publicznej wiadomości tylko suchą informację o swoich stratach. Świat uwierzył Niemcom. Na Wall Street natychmiast spadły ceny brytyjskich akcji i obligacji. Wyjaśnienie, że blokada wcale nie została złamana, przyszło dopiero po dwóch dniach. Sytuacja wróciła do normy, ale konsorcjum banków brytyjskich zdążyło już skupić wyjątkowo tanie papiery wartościowe. Do dziś nie zostało wyjaśnione, czy 5 mld. dolarów zysku nie było efektem największej spekulacji w historii giełdy” – mówi Orłowski.
WIEDZIEĆ WIĘCEJ NIŻ INNI
Spekulacje giełdowe możliwe są nie tylko dzięki wyprzedzaniu innych. Równie ważny jest dostęp do informacji, których „reszta świata” nie jest w stanie zdobyć.
Dziś wykorzystywanie tajnych raportów i dezinformacja (rozsiewanie fałszywych pogłosek) są ścigane prawem. Kiedyś jednak umożliwiały one zrobienie oszałamiającej kariery, jak np. w przypadku Josepha Kennedy'ego, ojca Johna Fitzgeralda.
„Kennedy zatrudnił się w banku, aby zdobywać informacje o kłopotach firm notowanych na amerykańskiej giełdzie, a następnie grał swoją wiedzą, spekulując ich papierami. Wkrótce stał się milionerem. Kiedy w 1933 roku, z inicjatywy prezydenta Roosevelta utworzono komisję nadzoru giełdowego (SEC, amerykański odpowiednik KPWiG) aby chronić rynek przed spekulantami, jej szefem mianowano właśnie Kennedy'ego” - mówi Orłowski.
Według profesora, Roosevelt miał wówczas powiedzieć: „Wysłałem złodzieja, żeby połapał złodziei”.
Wartość wiedzy, posiadanej przez jednego tylko człowieka, Orłowski pokazuje także na innym przykładzie.
„W 1992 roku prezes koncernu General Motors, Ignacio Lopez de Arriortua, przeszedł nagle do Volkswagena. Zabrał ze sobą wszystkie sekrety firmy i obdarował nimi niedawną konkurencję. Choć doszło do procesu sądowego, nie znaleziono dowodów na to, że skradzione zostały informacje warte miliardy dolarów” – opowiada profesor.
WIEDZIEĆ, CO JEST WAŻNE
Mimo, że metody przetwarzania i gromadzenia danych są coraz lepsze, gospodarka domaga się stałego postępu w tej dziedzinie.
„Problemem wielu organizacji, które dysponują ogromną liczbą informacji, jak choćby amerykańskiej agencji wywiadowczej CIA, jest właśnie ich nadmiar. Czasem taki natłok danych utrudnia albo uniemożliwia podejmowanie decyzji” – podkreśla Orłowski.
„CIA teoretycznie mogłaby podsłuchiwać wszystkie rozmowy telefoniczne na Bliskim Wschodzie. W praktyce oznaczałoby to jadnak monitorowanie miliardów minut rozmów. Ponieważ jest to niewykonalne, nie rozwiąże się w ten sposób problemu terroryzmu” – dodaje profesor.
Jego zdaniem, istota problemu nie polega na dostępie do informacji, ale na doborze skutecznych narzędzi analizy. „Analiza informacji jest trudnym i ryzykownym procesem. Może prowadzić do błędów zarówno na poziomie firm, jak i instytucji regulujących gospodarkę. Nie wystarczy mieć informację, trzeba jeszcze umieć ją przetworzyć” – zaznacza ekonomista.
WIEDZIEĆ, CZEGO NIE WIEMY
Jak dowodzi Orłowski, brak informacji również może prowadzić do katastrofy. Tak się stało w słynnym Barrings Banku.
„Barrings był największy bankiem inwestycyjnym Wielkiej Brytanii. Wydawało się, że ta instytucja – symbol, która nie odczuła nawet kryzysu lat 20., będzie istniała zawsze. Tymczasem zniszczył ją jeden sprytny szaleniec” – opowiada profesor.
Źródło: http://www.naukawpolsce.pl/nauka/